Landsberska z Gorzowa
Kto nie słyszał o renecie landsberskiej? Zapewne każda gospodyni. Nieliczni mieli jednak okazję oglądać, a tym bardziej smakować jej owoce. Zwłaszcza w Gorzowie, gdzie znane hodowle tej jabłoni można policzyć na palcach jednej ręki. Daremnie też szukać drzewek tej jabłoni w gorzowskich szkółkach czy sklepach ogrodniczych.
Na hasło „landsberger Renette” otwierają się setki niemiecki portali internetowych. Na zachód od Odry nasza reneta nadal jest hodowana, a jej owoce znajdują się w szerokim obrocie handlowym. W rozporządzeniu Komisji Europejskiej z 6 sierpnia 2001 r., które ustaliło normy handlowe dla jabłek i gruszek, „Reinette de Landsberg” zaliczono do odmian o dużych owocach. Za to w Polsce naszą renetę zepchnięto do skansenów sadownictwa, tradycyjnych przydomowych wiejskich sadów. Również w najświeższym rozporządzeniu ministra rolnictwa i rozwoju wsi z 26 lutego 2009 r. w sprawie pomocy finansowej w ramach „Programu rolnośrodowiskowego” uprawę renety landsberskiej uznano za jedną z cech sadu tradycyjnego, który dzięki temu na taką pomoc może liczyć. Tymczasem niemal każdy przepis na szarlotkę zawiera uwagę, że na ciasto to najlepiej nadaje się właśnie landsberska.
Reneta landsberska to odmiana jabłoni domowej (Malus domestica), znana w świecie jako Landsberger Renette, Renetta di Landsberg, Reinette de Landsberg, po polsku – reneta landsberska, albo wręcz tylko landsberska. Na szczęście nikomu nie przyszło do głowy spolszczać tej nazwy, zaś „landsberska” – niczym salceson brunszwicki – nie budzi żadnych skojarzeń politycznych, nawet u najbardziej skrajnych szowinistów. Ale też mało komu kojarzy się z Gorzowem, gdzie ponad półtora wieku temu wyhodowano pierwsze pestki tej odmiany. Potrafimy nie tylko dość dokładnie wskazać czas narodzin tej renety, ale także w przybliżeniu miejsce jej dorastania.
Wiadomo powszechnie, że renetę wyhodował Justizrat Burchardt z Landsberga. Czasami nawet nazywa się ją „Burchardt Renette”. To Theodor Heinrich Otto Burchardt (1771-1853), ostatni męski potomek znanej od stulecia rodziny patrycjuszowskiej. Jego ojciec, David Christian Otto, był w latach 1780-1787 nadburmistrzem miasta. Burchardtowie posiadali podmiejski majątek Schönhof, zaś w pobliżu zabudowań folwarcznych, a zatem między ul. Borowskiego i Jagiellończyka należy szukać owego sadu, gdzie radca Burchardt prowadził swe doświadczenia z pomologii. Z wykształcenia i zawodu prawnik, był syndykiem miejskim, a następnie dyrektorem Krajowego Domu Ubogich (tam, gdzie dziś PWSZ), do historii przeszedł właśnie jako sadownik. Swą renetę wyhodował już ok. 1840 r., a pierwsze owoce uzyskał tuż przed śmiercią ok. 1852 r. Musiało upłynąć jeszcze ćwierć wieku, by reneta landsberska uznana została formalnie za odmianę jabłoni (1874-1877). Później, ok. 1892 r., z jej nasion uzyskano odmianę „Hammerstein” vel „Minister von Hammerstein”, ale ta „córka” dziś zupełnie się nie liczy.
Hodowana w całej Europie Środkowej reneta w Polsce uchodzi wciąż za drzewo... przedwojenne, zabytek przyrodniczy. Dawniej hodowano ją w dolinie Dolnej Wisły i na Dolnym Śląsku, ale już nie na Kurpiach i Mazurach, gdzie wymarzła. W latach 1987-1990 nasza reneta była przedmiotem ogólnopolskiej kwerendy Ogrodu Botanicznego PAN w Warszawie, dziś jest także w kolekcjach Arboretum w Bolestraszycach pod Przemyślem oraz w Instytucie Sadownictwa i Kwiaciarstwa w Skierniewicach, który włożył wiele wysiłku, by landsberską wybić Polakom z głowy.
W samym Gorzowie renetę landsberską spotkać można chyba już tylko na Wieprzycach, gdzie w sadzie państwa Jungów, przed wojna Schulzów, w 2002 r. rosło ok. 100 drzew.
Tymczasem Stowarzyszenie „Łącka Droga Owocowa” już w 2001 r. wystąpiło z wnioskiem o zarejestrowanie regionalnego produktu pod nazwą „jabłka łąckie”. Na wykazie jest ponad 20 odmian uznanych za... łąckie, w tym reneta landsberska.
Jerzy Zysnarski
|